Plotka o porwaniu dziecka[edytuj]
1 lipca zniknął ośmioletni wówczas Henryk Błaszczyk. Jego ojciec, szewc Walenty Błaszczyk, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością syna około godziny 23.00. zgłosił na Milicję Obywatelską fakt zaginięcia dziecka. Dwa dni później, 3 lipca wieczorem, chłopiec wrócił do domu, a około północy Walenty Błaszczyk będąc pod wpływem alkoholu pojawił się na komendzie milicji informując, że jego syn przez trzy dni był przetrzymywany w piwnicy przez Żydów, skąd udało mu się uciec.
Następnego dnia rano – 4 lipca – Walenty Błaszczyk wraz synem i sąsiadem po raz kolejny udali się na milicję, gdzie opowiedzieli historię porwania Henryka. Według zeznań syna i ojca, nieznajomy mężczyzna dał chłopcu na ulicy paczkę i poprosił o odniesienie jej do jakiegoś domu. Za tę przysługę miał mu zaoferować 20 zł. Drogę miał Henrykowi wskazywać ten mężczyzna. Po dojściu na miejsce miano zabrać Henrykowi paczkę i zamknąć go w piwnicy, gdzie miało być już kilkoro innych dzieci. Według zeznań Błaszczyków, w drodze na komisariat mały Henryk miał wskazać budynek przy ulicy Planty 7 jako na miejsce swojego uwięzienia, jak również rozpoznać mężczyznę który go uwięził. Budynek ten znajdował się w odległości 200 metrów od komisariatu. Mieścił się w nim m.in. tzw. Komitet Żydowski, znajdowali tam też schronienie przypadkowi Żydzi, w tym będący w Kielcach przejazdem[6]. Zeznania Błaszczyków miały później okazać się nieprawdziwe – w rzeczywistości chłopiec, nie informując rodziców, pojechał do oddalonej o 20 km od Kielc wsi, w której rodzina mieszkała w czasie wojny. Historia o porwaniu przez Żydów została wymyślona najprawdopodobniej przez samego chłopca w celu uniknięcia kary[7].
Po odebraniu zeznań, kierownik komisariatu – starszy sierżant Edmund Zagórski wysłał na ul. Planty razem z Błaszczykami patrol milicji, złożony z sześciu funkcjonariuszy. Po dotarciu na miejsce milicjanci aresztowali wskazanego przez chłopca mężczyznę o nazwisku Kalman Singer i wrócili z nim na komisariat. Następnie, po rozmowie z zastępcą Komendanta Wojewódzkiego MO majorem Kazimierzem Gwiazdowiczem, sierżant Zagórski wysłał patrol na miejsce rzekomego uwięzienia chłopca w celu przeszukania budynku. Patrol miał niespotykaną w tych warunkach liczebność, łącznie kilkunastu funkcjonariuszy, którzy poszli na ochotnika[8]. Po drodze milicjanci mówili napotkanym przechodniom o rzekomym porywaniu dzieci chrześcijańskich przez Żydów i wykorzystywaniu ich do mordów rytualnych.
pl.wikipedia.org/wiki/Pogrom_kielecki
zmądrzeje to pierdolone polactwo kiedyś, czy nie
czy będzie jak kiedyś żydami, tak teraz barneverne straszyć?